środa, 22 października 2014

Kilka słów na koniec.

Jak już parę osób przeczytało na moim asku, postanowiłam skończyć z pisaniem. Po tym wyznaniu dostałam prośby żebym nie odchodziła, ale czy pisanie na siłę ma w ogóle jakiś sens? Uważam, że nie. Po prostu nie odnalazłam się w tym. Nie chcę już tego dłużej ciągnąć i robić wam nadzieję, że jednak zostanę. Zdecydowanie wolę czytać niż tworzyć własne historie. Cieszę się, że ze mną byliście i czytaliście moje fanfiction. To na prawdę wiele dla mnie znaczyło i sprawiało przyjemność. Dziękuje wam i trzymajcie się misie x

poniedziałek, 22 września 2014

Rozdział 12

 Od razu wiedziałam kto mu to zrobił. Harry. Kiedy przybliżyłyśmy się do niego, Emily rzuciła się na niego i zaczęła dotykać jego posiniaczoną skórę.
- Kto ci to zrobił? - zapytała z przerażoną miną.
- Nieważne - odpowiedział drapiąc się po ręce.
Oczywiście, że nie chciał powiedzieć. Nie wiem co zaszło między nim, a Harry'm lecz pobicie Zayna było grubą przesadą. Dlaczego musieli załatwił to bójką, zamiast normalnie porozmawiać. 
- Jak się czujesz? - w końcu się odezwałam. - Potrzebujesz czegoś?
- Nie - oczywiście, że jego duma nie pozwalała dać innej odpowiedzi. - Wszystko w porządku. 
- Niech ci będzie - fuknęła na niego dziewczyna.
Zayn cały czas ściskał opuchnięte usta zerkając na mnie od czasu do czasu. Byłam na prawdę wściekła na chłopaka, z którym spędziłam wczorajszy wieczór. W końcu pożegnałyśmy się z Zaynem i weszłyśmy do środka budynku. Lekcję zaczynałyśmy wychowaniem fizycznym, którego na prawdę nie znosiłam. Byłam chyba najwolniejszą dziewczyną z klasy, co strasznie mnie dobijało. Emily miała całoroczne zwolnienie czego bardzo jej zazdrościłam. Nie zdziwiłam się faktem, że nie chciała mi powiedzieć nic na ten temat. Powoli przyzwyczajałam się do tajemnicy jaką skrywała dziewczyna. Po szybkim przebraniu się w czarne leginssy i luźną koszulkę ruszyłam na sale gimnastyczną, gdzie wszyscy już ćwiczyli. Nawet nie zdążyłam przeprosić za spóźnienie, bo pani Sprout zaczęła wrzeszczeć w momencie, kiedy stanęłam obok niej.
- Pierwsze zajęcia, a już spóźniona - zmierzyła mnie wzrokiem następnie sprawdzając coś w dzienniku. - Scott, tak?
- Tak proszę pani - odpowiedziałam zdenerwowana.
- Co tak stoisz? Już, piętnaście pompek - nadal stałam jak słup wgapiając się w nią z niedowierzaniem. - Migiem. Chyba, że chcesz dwa razy tyle.
Na samą myśl o robieniu tylu pompek skręciło mnie w żołądku. Nie byłam typem sportowca i nie zamierzałam. Szybko znalazłam się pod drabinkami zaczynając wykonywać polecenie pani Sprout, która cały czas na mnie zerkała. 
 Uciążliwa lekcja w końcu dobiegła końca, byłam wykończona przez zaliczanie cholernych biegów. Od razu po wejściu do szatni wyciągnęłam z torby butelkę wody szybko ją opróżniając. 
- Chyba się na ciebie uwzięła - usłyszałam głos jakiejś dziewczyny.
Obróciłam się w jej stronę i ujrzałam dziewczynę z idealną figurą. Miała długie, blond włosy związane w wysoki kucyk. Sportowy strój idealnie leżał na niej opalonym ciele. 
- Taa, chyba tak - odpowiedziałam.
- Jestem Grace, a ty jesteś Zoe? - uśmiechnęła się wyciągając rękę w moim kierunku.
- Tak - uścisnęłam jej dłoń uśmiechając się.
- Muszę lecieć, miło było cię poznać - odparła i zniknęła.
Po przebraniu się w normalne ciuchy zabrałam z szafki książki potrzebne na następne zajęcia. Przyjaciółki nie widziałam od czasu pierwszej lekcji. Nie miałam ochoty za nią ganiać i wypytywać się o to gdzie poszła. Równo z dzwonkiem weszłam do klasy zajmując swoje stałe miejsce w ostatniej ławce pod oknem. Wyjrzałam przez nie dostrzegając dwie osoby stojącego obok lśniącego motocykla. Była to oczywiście Emily i jakiś chłopak. Jego twarz była mi dziwnie znajoma, lecz nie potrafiłam sobie przypomnieć kim był. Po chwili namysłu zorientowałam się, że jest to mój sąsiad z naprzeciwka, Liam. Nie znałam go dobrze, tak na prawdę nic o nim nie wiedziałam oprócz tego, że jest dobry w naprawianiu kosiarek. Na samą myśl o tym wspomnieniu uśmiechnęłam się do siebie. W końcu pożegnali się najzwyczajniejszym uściskiem, po czym Liam założył na głowę kask i odjechał. Minęło kilka minut zanim Em pojawiła się klasie przepraszając wściekłą nauczycielkę. Usiadła obok mnie w ławce cały czas szeroko się uśmiechając. Wyglądała jakby była zakochana. Szeptem zaczęła opowiadać mi o chłopaku, który strasznie się jej podobał. Z jej opowieści wywnioskowałam, iż był ułożonym i mądrym człowiekiem. Troszkę dziwiło mnie jego posiadanie motocykla, bo to raczej pasowało do niegrzecznych kolesi. Powiedziałam jej o super przygodzie z kosiarką, z czego obie wybuchłyśmy śmiechem, a nauczycielka ponownie nas upomniała.
 Wszystkie zajęcia dobiegły końca i wyszłyśmy w końcu na świeże powietrze. Pożegnałam się z przyjaciółką następnie kierując się do domu. Słońce przyjemnie grzało moją bladą skórę, której nie udało mi się opalić w wakacje. Postanowiłam wstąpić do sklepu po szampon do włosów, bo przypomniałam sobie, że jest go już niewiele. Wybrałam truskawkowy razem z odżywką. Zapłaciłam za zakupy i wyszłam. Kiedy ruszyłam przed siebie zauważyłam chłopaka z burzą loków na głowie. Na nosie Harry'ego spoczywały okulary pilotki. Na prawdę mu pasowały, lecz natychmiast odrzuciłam tą myśl od siebie. Przypomniał mi się posiniaczony Zayn przed szkołą więc natychmiast zaczęłam iść do chłopaka. Rozmawiał z kimś przed telefon, lecz natychmiast się rozłączył, gdy mnie zobaczył.
- Cześć, Zo - na jego policzkach pojawiły się dołeczki, które dodawały mu uroku.
- Jak ty mogłeś mu to zrobić! - wrzasnęłam nie zwracając uwagi na ludzi wychodzących z baru.
Oczy chłopaka wyskoczyły z orbit, a jego ręka próbowała dotknąć mojego ramienia.
- Nie dotykaj mnie!
- O co ci do cholery chodzi? - on również zaczął na mnie wrzeszczeć jeszcze głośniej niż ja.
- Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi! - moje policzki zrobiły się gorące ze wściekłości jaką darzyłam Harry'ego.
- Tobie coś odbiło, zachowujesz się jak wariatka! Najpierw miło spędziliśmy wczorajszy wieczór, a teraz masz jakiś problem. Zastanów się czego chcesz!
- Jak mogłeś pobić Zayna, jest cały w siniakach. - powiedziałam z wyrzutem do niego.
- Co do kurwy? Co ja niby kurwa zrobiłem? - zaczął kpić z moich słów chwytając się za głowę.
Spoglądał na mnie z niedowierzaniem. Udawał zaskoczenie co jeszcze bardziej podnosiło mi ciśnienie.
- Dobrze słyszałeś.
- Ty nic nie wiesz! - krzyknął.
- Doskonale wiem, widziałam na własne oczy jak go lejesz - założyłam ręce na klatkę piersiową.
Twarz Harry'ego nabrała purpurowego koloru, a jego pięści coraz mocniej się zaciskały. W końcu odwrócił się i podszedł do swojego samochodu otwierając drzwi.
- Co ty robisz? - zapytałam zdziwiona jego zachowaniem.
- Jadę jak najdalej od ciebie. - powiedział nieco spokojniejszym tonem i wsiadł do auta mocno trzaskając drzwiami. Zapalił silnik i wyjechał z parkingu spoglądając na mnie ostatni raz. Odjechał.


jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz 

środa, 10 września 2014

Rozdział 11

Nie potrafiłam wydusić z siebie, ani słowa. Moje oczy były pełne przerażenia, nigdy nie widziałam tak agresywnego Harry'ego. Nigdy nie widziałam. Zaczęłam powoli cofać się do tyłu, by po jakimś biec ile sił w nogach aby znaleźć się jak najdalej od chłopaka. Mój oddech robił się coraz cięższy i zaczynało brakować mi sił do dalszej ucieczki. Cały czas słyszałam za sobą krzyki Harry'ego, który chciał, żebym się zatrzymała. Nagle poczułam dłoń na swoim ramieniu, która natychmiast mnie zatrzymała. Zaczęłam się szarpać, lecz to nic nie dało. Harry obrócił mnie w swoją stronę, bym mogła na niego spojrzeć.
- Zostaw mnie! - zaczęłam krzyczeć, próbując uwolnić się z jego uścisku.
- Uspokój się, Zoe - powiedział spokojnie.
Chwilę temu był wściekły, a teraz starał się być delikatny wobec mnie. Byłam przerażona, nie miałam pojęcia czego mogłam się po nim w tamtej chwili spodziewać. Wypuściłam powietrze z ust, próbując się opanować. 
- Czego ode mnie chcesz? - zapytałam lekko drżąc.
- Nie zrobię ci krzywdy.
- Nie wierzę ci - parsknęłam w jego stronę. - Dlaczego go zlałeś? 
Oblizałam suche wargi czekając na odpowiedź.
- Zasłużył na to. Jest już późno, a ty nie powinnaś się sama włóczyć.
Chłopak chwycił moją dłoń, która o dziwo nie stawiała oporu. Nadal byłam trochę przerażona jego agresywnym zachowaniem, ale czułam, że mówił prawdę. Wiatr lekko powiewał, poruszając czarne loki chłopaka. Co jakiś czas na mnie zerkał, jednak nie zwracałam na to uwagi.
 W końcu dotarliśmy na miejsce, moja mama już pojechała do pracy, także nie musiałam się martwić tym, że zobaczy Harry'ego. Chciałam się dowiedzieć kim był chłopak, którego bił Harry i dlaczego to zrobił? Chłopak wyglądał jakby nad czymś rozmyślał, ale postanowiłam przywrócić go na ziemie.
- Pójdę już.. - zaczęłam, lecz on mi przerwał.
- Nie zaprosisz mnie do środka? - zapytał szczerząc się do mnie.
Zaproś go, przecież wiemy, że tego pragniesz - odezwała się moja irytująca podświadomość, która miała racje. Zaprosić Harry'ego do środka czy nie? Oto było pytanie. W końcu mojej mamy nie było i nie będzie aż do rana, ale nie wiedziałam czy to będzie dobry pomysł. Harry cały czas mnie obserwował oczekując na odpowiedź. Postanowiłam się zgodzić, i miałam nadzieje, że będę musiała tego żałować.
- Chodź - w końcu powiedziałam, a na policzkach chłopaka pojawiły się urocze dołeczki.
Podążyłam w stronę drzwi, a on zrobił to samo. Otworzyłam je srebrnym kluczem, po czym weszliśmy do środka. Harry zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Dopiero tu mogłam dokładnie mu się przyjrzeć, miał lekko poplamioną koszulkę krwią oraz zadrapane kłykcie. Zaprowadziłam go na górę, do mojego pokoju i kazałam mu na siebie poczekać. Weszłam do łazienki, gdzie znajdowało się ogromne lustro, a tuż obok niego apteczka. Wyjęłam z niej wodę utlenioną i chusteczkę. Harry chodził dookoła pokoju bacznie się wszystkiego przyglądając. W końcu zauważył mnie stojącą przy drzwiach łazienki. Na jego twarzy pojawił się duży uśmiech, który szybko odwzajemniłam. Chwilę później znajdowałam się obok niego i zorientowałam się dlaczego był taki zadowolony. W dłoni trzymał koronkowy stanik, po którym cały czas jeździł palcem wskazującym. Natychmiast wyrwałam mu go z ręki i wepchnęłam do pierwszej lepszej półki zalewając się czerwienią. W pokoju rozniósł się jego śmiech, który był cudownym dźwiękiem. Na mojej twarzy było namalowane lekkie zażenowanie. Wzięłam jego rękę i przejechałam namoczoną chusteczką po jego kłykciach.
- Boli? - zapytałam, mocniej przyciskając jednorazowy materiał.
- Nie.
Cały czas wpatrywał się w moje oczy, a ja udawałam, że skupiałam się na ranach.
- Gotowe - powiedziałam zadowolona z siebie.
- Chyba powinienem ci podziękować.
- To podziękuj.
Chłopak przybliżył się do mnie tak bardzo, że niemal stykaliśmy się czołami. Poczułam na sobie jego gorący oddech, który przyprawiał mnie o ciarki. Po chwili jego usta pojawiły się na moich, lekko je cmokając. Było to przyjemnie i urocze uczucie. Kąciki moich ust uniosły się delikatnie do góry, co zauważył.
Postanowiliśmy razem obejrzeć jakiś film, by zabić czas. Chłopak pozwolił mi wybrać, więc zdecydowałam się na Ostatnią Piosenkę. Był to jeden z moich ulubionych, na którym zawsze się wzruszałam. Tym razem też tak było, moje oczy pod koniec filmu zaszkliły się roniąc parę łez.
- Zoe, to tylko głupi film - skomentował Harry, kiedy zaczęły pojawiać się na ekranie napisy końcowe.
- Nie jest głupi - natychmiast zaprzeczyłam przecierając mokrą twarz.
Przysunął się do mnie przyciągając moją głowę do swojego torsu. Delikatnie gładził moje ramie wywołując przyjemne uczucie. Byłam strasznie zmęczona, a powieki cały czas opadały na dół. Poczułam jego dłonie, które podniosły moje ciało i zabrało je do sypialni. Okrył mnie świeżo wypraną pierzyną szepcząc mi cicho do ucha:
- Dobranoc, Zoe.

Otworzyłam oczy przez słońce, które mnie ślepiło. Zaczęłam się rozglądaj po pokoju lecz byłam sama. Harry'ego już nie było. Zirytowana wstałam kierując się do szafy, by wybrać ubrania do szkoły. Postanowiłam wybrać wełniany sweterek i czarne leginssy. Prysznic zajął mi nie więcej niż 15 minut, szybko założyłam na siebie przygotowane ubrania następnie ruszając w stronę sypialni matki. Drzwi były lekko uchylone, a w pokoju panowała ciemność. Kobieta leżała na wielkim łożu przykryta dwoma kocami. Zamknęłam pomieszczenie i ruszyłam na dół z ciężką torbą. Przygotowałam na patelni jajecznice zasiadając do kuchennego stołu. Prędko ją wchłonęłam i włożyłam naczynie do połyskującej zmywarki. Zaczęłam wspominać przyjemny wieczór z chłopakiem, którego tak bardzo nie lubiłam. Okazał się być zupełnie kimś innym co bardzo mnie cieszyło. Doskonale pamiętałam moje postanowienia o nie zbliżaniu się do niego. W tym momencie było to niemal niemożliwe. Pociągał mnie do siebie w każdy możliwy sposób. Dalej zastanawiała mnie bójka, która zaszła wczoraj wieczorem. Niemal się obejrzałam, a już znajdowałam się na szkolnym parkingu. W oddali zauważyłam machającą do mnie Emily. Cieszyłam się, że już wyszła ze szpitala mając nadzieje, aby tam nie wracała. Dziewczyna rzuciła mi się na szyje całując równocześnie policzek.
- Tęskniłam - powiedziała w końcu.
- Ja również.
Wymieniłyśmy się uśmiechami wędrując do wejścia, gdzie stał jakiś chłopak. Wyglądał jakby  na kogoś czekał. Gdy przybliżyłyśmy się znacznie bliżej, zauważyłam posiniaczoną twarz, która należała do Zayna.


jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz

wtorek, 2 września 2014

Rozdział 10

 Cholera. Dlaczego musiała akurat wyglądać przez okno i zauważyć Harry'ego? Była strasznie irytująca, wmawiając mi, że nie powinnam jeszcze spotykać się sam na sam z chłopakami.
- Kolega - nagle się odezwałam.
Matka zmierzyła się wzrokiem.
- Dlaczego byłaś z nim w samochodzie? - oblizała suche usta, po czym kontynuowała. - Miałaś spotkać się z Emily, a nie włóczyć się z jakimś typem! - wykrzyczała.
Była wściekła na mnie, tak samo jak ja na nią.
- Emily jest w szpitalu gdybyś chciała wiedzieć! Miała wypadek, a Harry zaproponował odwieść mnie do domu! - wrzeszczałam.
Po chwili moje oczy się zaszkliły na myśl o przyjaciółce. Nie czekając na jej odpowiedź pobiegłam do mojego pokoju mocno zatrzaskując za sobą drzwi. Zdjęłam kurtkę, a następnie rzuciłam się na łóżko roniąc łzy. Tak bardzo się o nią martwiłam. Chwyciłam pierwszą lepszą poduszkę i przyłożyłam ją do piersi. Zmęczona wydarzeniami z dzisiejszego dnia po jakimś czasie zamknęłam oczy i zasnęłam.
 Pukanie do drzwi wyrwało mnie z przyjemnego snu. Przetarłam oczy otwierając drzwi od swojego pokoju. W progu stała mama z tacką, na której znajdował się kubek pełny gorącego kakao oraz bułeczki. Kobieta weszła do pomieszczenia i położyła jedzenie na mojej szafce nocnej. 
- Zoe, przepraszam. - odezwała się patrząc na mnie smutnym wzrokiem.
Natychmiast wtuliłam się w jej ramiona, co od razu odwzajemniła. Nie winiłam ją za, że nie wiedziała o Emily leżącej w szpitalu. Winiłam ją jedynie za Harry'ego, który mnie tylko podwiózł. Postanowiłam jednak odpuścić. Kiedy mnie puściła i zeszła na dół, szybko pochłonęłam jedną bułkę popijając ją kakao. Następnie wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w wygodne dresy i koszulkę. Musiałam odrobić zadania domowe na jutrzejszy dzień. Wyciągnęłam z plecaka potrzebne książki i zasiadłam przy biurku zaczynając od historii. Byłam zadowolona z siebie, kiedy skończyłam po godzinie. Pomyślałam o przyjaciółce, więc postanowiłam się z nią skontaktować. Niestety nie odbierała moich telefonów. Poprawiłam kręcone włosy wyglądając przez okno, dzień był słoneczny. Po chwili usłyszałam głos mamy z dołu. Schowałam podręczniki do torby i poszłam do salonu. Matka miała na głowie ręcznik, a w dłoni pilot, którym zmieniała co chwile kanał w telewizji.
- Co chciałaś? - zapytałam.
- Mogłabyś skosić trawę? - odezwała się, dalej kontynuując. - Podwórko wygląda okropnie.
- Okej.
I tak nie miałam nic do roboty, więc wyszłam na dwór zauważając czerwoną kosiarkę obok niskiego płotu. Trawa rzeczywiście urosła, lecz nie zwracałam na to nigdy uwagi. Włączyłam przycisk zaczynając kosić zielony trawnik. W moje myśli wkradł się Harry. Chciałam spędzić z nim czas, porozmawiać i się pośmiać. Na prawdę go polubiłam, być może on mnie też. Obawiałam się tylko tego, że udaje. Nagle kosiarka ucichła i przestała kosić.
- Cholera! - krzyknęłam zirytowana.
Za moimi plecami uniósł się czyjś chichot. Ujrzałam przystojnego chłopaka uśmiechającego się do mnie, który był ubrany w niebieską koszulkę.
- Chyba się zepsuła - odezwał się lekko rozbawiony.
- Najwidoczniej.
- Mogę ci pomóc ją naprawić? - zaproponował.
Szybko zerknęłam na okna kuchni, które były na szczęście zasłonięte. Pomoc od przystojnego chłopaka? Czemu nie.
- Jasne.
Uśmiechnął się ukazując szereg białych zębów. Przeszedł przez furtkę, a następnie schylił się do zepsutej kosiarki.
- Nazywam się Liam Payne.
- Zoe Scott - uśmiechnęłam się poprawiając kosmyk włosów.
- Piękne imię.
Podziękowałam nieśmiało bawiąc się nerwowo palcami.
- Więc dawno tu mieszkasz? - zapytał grzebiąc w kosiarce.
- Od początku wakacji, a ty?
- Od zawsze - zachichotał. - Dziwne, że dopiero teraz ze sobą gadamy. Mieszkam na przeciwko.
Ponownie zerknęłam na okna mając nadzieje, że nie zostanę przyłapana na gorącym uczynku. Tak na prawdę nic złego nie zrobiłam. To nic takiego, że chłopak, którego nie znałam naprawiał mi kosiarkę. Dziwiło mnie, że mieszkał tak blisko, a pierwszy raz się spotkaliśmy. Może dlatego, że w wakacje nie wychodziłam za często z domu. Kiedy gdzieś chciałam iść mama starała się zawozić mnie samochodem. Chłopak wytarł dłonie do spodni, po czym wstał i powiedział:
- Gotowe.
- Dziękuje ci bardzo, miło było cię poznać - odpowiedziałam zadowolona.
- Kiedy znowu ci się coś zepsuje daj mi znać - uśmiechnął się i poszedł.
Liam był w porządku, cieszyłam się, że mieszkał tak blisko mnie. Dokończyłam koszenie i schowałam kosiarkę do garażu. W końcu nastał wieczór. Uznałam, że wyjdę na spacer. Nie miałam ochoty siedzieć cały czas w domu z mamą oglądając jakieś głupie seriale. Błyskawicznie znalazłam się w swoim przytulnym pokoju. Wciągnęłam na siebie obcisłe rurki oraz fioletowy T-shirt. Nałożyłam na powieki odrobinę czarnego cieniu i tuszu na rzęsy. Ostatni raz poczesałam włosy i chwyciłam z kąta kurtkę, którą ubrałam.
 - Idę na spacer - oznajmiłam nalewając sobie do szklanki sok pomarańczowy.
- O której będziesz kochanie? - wyczułam w jej głosie troskę.
- Za godzinę.
Upiłam ostatni łyk napoju i opłukałam szkło, które wsadziłam do górnej półki.
- Dobrze, tylko uważaj na siebie.
- Oczywiście.
Zwinnie wsunęłam na stopy ulubione conversy.
- Kocham Cię - usłyszałam jej głos.
- Ja ciebie też.
Niebo wyglądało pięknie, roiło się na nim tysiące gwiazd. Księżyc oświetlał mi delikatnie równy chodnik. Co jakiś czas mijałam zakochane pary, na co się zawsze uśmiechałam. Spojrzałam na telefon, minęło 30 minut odkąd wyszłam z domu. Na dworze robiło się coraz chłodniej przez wiatr, który przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Skręciłam w ciemną uliczkę, skracając sobie drogę powrotną. Panowała tam cisza, lecz po chwili usłyszałam jakieś dziwne odgłosy. Poszłam za dźwiękami, aż w końcu skręciłam na następnym zakręcie. Moim oczom ukazało się dwojga mężczyzn. Stałam jak wryta kiedy zobaczyłam jak jeden z nich zadawał bolesne ciosy drugiemu. Jęk wydobywał się z jego opuchniętych ust. Napastnik uniósł głowę tak bym mogła zobaczyć jego twarz. Nie wierzyłam własny oczom, w to co zobaczyłam.
- Co ty tu kurwa robisz? - warknął Harry.


jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz

środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 9

Moje serce zaczęło przyspieszać, zaczęłam biec w jej kierunku. Emily znajdowała się już karetce, nawet nie drgnęła. Podbiegłam do jednego z ratowników, by zapytać o dziewczynę.
- Co się stało? To jest moja przyjaciółka!
- Musimy ją szybko zabrać do szpitala, jeśli chcesz możesz z nami jechać - powiedział, a ja natychmiast wskoczyłam do pojazdu.
 Szybko znaleźliśmy się w pobliskim szpitalu. Ratownicy przewieźli dziewczynę do jednej z sal, a mi kazali czekać na zewnątrz. Nie potrafiłam usiedzieć w miejscu, więc cały czas chodziłam w kółko zerkając na drzwi. W końcu z pomieszczenia wyszedł lekarz, miał zaczepioną plakietkę, na której pisało doktor Smith. Był to dość wysoki mężczyzna w średnim wieku, na nosie miał okulary w czarnej oprawcę. Podszedł do mnie i się uśmiechnął.
- Możesz do niej wejść - powiedział, a następnie odszedł.
Nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka. Sala była biało-niebieska i dość mała. Od razu zauważyłam przyjaciółkę leżącą w szpitalnym łóżku. Podeszłam do niej i usiadłam na skraju materaca.
- Emily jak się czujesz? - zapytałam z troską w głosie.
- Dobrze.
- Co się stało?
- Nic takiego, nie przejmuj się.
Jasne, miałam się nie przejmować.
- Jakby nic się nie stało, to nie leżałabyś tu.
- Powiedziałam, że wszystko dobrze - odpowiedziała lekko zirytowana.
Ona była uparta jak osioł. Co za problem powiedzieć co się stało? Dla niej to najwidoczniej był duży kłopot. W końcu była moją przyjaciółką, sama mnie tak nazwała, a nie chciała mi powiedzieć co się do cholery stało.
- Emily.. - dziewczyna nie dała mi skończyć.
- Błagam odpuść, jestem zmęczona. Cieszę się, że przyszłaś, ale możesz już iść.
Zdenerwowana wstałam i udałam się w kierunku drzwi. Ostatni raz na nią spojrzałam, dziewczyna miała już zamknięte oczy. Wyszłam na szpitalny korytarz kierując się w stronę wyjścia. Na zewnątrz poczułam powiew nieprzyjemnego wiatru, więc natychmiast zapięłam skórzaną kurtkę. Byłam zła na Em, że nie chciała mi nic powiedzieć. Czy ona nie rozumie, że się o nią martwiłam i nadal martwię? Chyba zasługiwałam na to by cokolwiek wiedzieć. Czy planuje cały czas to przede mną ukrywać. Najwidoczniej miała taki plan, lecz zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby dowiedzieć się co jest grane. Szpital znajdował się o wiele dalej od mojego domu, niż bar więc czekała mnie spora droga powrotna. Przechodząc obok jednej z siłowni, zauważyłam coś znajomego. Ciemne kręcone loki, to musiał być Harry. Zaciekawiona podeszłam bliżej wejścia, chłopak podnosił sztangę, na której było strasznie dużo hantli*. Włosy opadały mu na twarz, a ja miałam ochotę mu je poprawić. Nagle jego zielone oczy zaczęły wpatrywać się w moje, odruchowo znikłam z jego pola widzenia. Zaczęłam szybko iść chodnikiem przed siebie.
- Zoe - usłyszałam jego głos za swoimi plecami.
Obróciłam się w jego stronę, a na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Tak?
- Dlaczego uciekasz? - zapytał rozbawiony.
Nie uciekałam. No dobra, uciekałam, ale nie chciałam, żeby tak myślał.
- Nie uciekam - skłamałam.
- Chodź tutaj.
Motyle w brzuchu dały o sobie znak. Dlaczego on musiał tak na mnie działać? Szybko znalazłam się u jego boku. Zdobyłam się na lekki uśmiech, który po chwili znacznie się powiększył.
- Chcesz zobaczyć jak ćwiczę?
Jasne, że chciałam.
- Jeśli nie będę przeszkadzać.
- Nie będziesz.
Podążyłam za chłopakiem, który wszedł do środka siłowni, a następni stanął obok sztangi, na której przed chwilą ćwiczył. Usiadłam na podłodze pod ścianą cały czas obserwując Harry'ego. Widok jego umięśnionych rąk kiedy unosił ciężar do góry strasznie mnie podniecał. Chłopak przyłapał mnie kilka razy jak byłam w niego wgapiona, na co tylko chichotał. Kiedy skończył po jakiś trzydziestu minutach zarzucił swoimi lokami do tyłu i przyłożył do ust butelkę wody.
- Podobało ci się? - zapytał nagle.
Wstałam i poprawiłam blond włosy.
- Pewnie - odpowiedziałam szybko, na co chłopak uśmiechnął się, a na jego policzkach pojawiły się urocze dołeczki.
- Jest już późno, odwiozę cię.
- Nie musisz.
- Jasne, że muszę - ponownie się uśmiechnął .
Nawet nie próbowałam ukryć swojego zadowolenia. Razem ruszyliśmy w kierunku jego czarnego samochodu, który tak jak zawsze lśnił czystością. Chłopak otworzył przede mną drzwi, a następnie zamknął kiedy już siedziałam na skórzanym siedzenia. Po obejściu auta zrobił to samo.
- Czemu tak się na mnie patrzysz? - zapytam rozbawiony.
Zrobiło mi się głupio i od razu odwróciłam wzrok kompletnie zażenowana. Oparłam głowę o chłodną szybę i czekałam, aż będziemy na miejscu. Harry nucił coś pod nosem, lecz po chwili w samochodzie rozniósł się dźwięk jego telefonu. Gdy spojrzał na wyświetlał wywrócił oczami, a następnie przyłożył go do ucha.
- Czego chcesz? - warknął.
Ciekawe z kim rozmawiał.
- Nie przyjadę do ciebie, jestem zajęty.
Uśmiechnęłam się pod nosem na te słowa.
- Kto to? - zapytałam.
- Olivia.
Cieszyłam się, że odmówił jej spotkanie. Nie znosiłam tej suki. Harry, ani razu nie był dla mnie wredny. Zauważyłam, że przy ludziach zachowywał się inaczej, a kiedy byliśmy sami był zupełnie inny. Cieszyło mnie to, ale martwiło, że coraz bardziej mi się podobał. Pewnie nie traktował mnie poważnie, tak jakbym tego chciała. Nagle samochód się zatrzymał i znaleźliśmy się pod moim domem.
- Mogę wejść do środka? - zapytał.
Że co?
- Ja..
- Żartowałem - przerwał mi.
Ulżyło mi i oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Także do zobaczenia Zo.
Znowu zaczął z tym cholernym drobnieniem.
- Nie mów tak do mnie - oburzyłam się.
- Dobrze Zo.
Przewróciłam oczami i wysiadłam z auta. Usłyszałam za sobą donośny śmiech i sama uniosłam kąciki ust do góry. Weszłam do domu i powędrowałam do kuchni by napić się soku czy wody. Ujrzałam mamę siedzącą przy kuchennym stole.
- Zoe kto to do cholery był? - głos mojej mamy rozbrzmiał w kuchni.
Znowu się zaczęło.

* Metalowe ciężarki, które zakłada się na sztangę.


jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 8

Stanęłam jak wryta, kompletnie nie spodziewałam się tutaj Harry'ego. Jego zielone oczy cały czas obserwowały każdy mój ruch, czułam się okropnie. Zastanawiam się co powiedzieć, ale po chwili wydusiłam z siebie pytanie.
- Co ty tu robisz?
Chłopak zaśmiał się, po czym poprawił urocze loki spadające mu na czoło.
- Umówiłem się z kumplami, nie widać? - w jego głosie wyczułam jad.
Chciałam jak najszybciej opuścić centrum handlowe i znaleźć się w przytulnym pokoju. Ale co by wszyscy pomyśleli? Że boje się Harry'ego? Przybliżyłam się do Zayna znacznie bliżej, niż się tego spodziewałam.
- Odpuść Styles - powiedział Niall szturchając go w ramie. Obaj zaczęli się śmiać, a ja zastanawiałam się czy znaleźć jakąś wymówkę, żeby stąd zniknąć. Uznałam, że spróbuje zignorować chłopaka z burzą loków. Louis zaczął opowiadać wszystkim o imprezie, którą planował zrobić w przyszły piątek. Poczułam ulgę, gdy zauważyłam, że Harry odpuścił. Zagadałam Zayna czym się zajmuje, dowiedziałam się, że jest tatuażystą. Cóż miał sporo tuszu na ciele, ale zdziwiło mnie to. Czy Harry robił u niego tatuaże? Nieważne. Poczułam wibrację telefonu w kieszeni, był to sms od Emily. Hej, co słychać? - uśmiechnęłam się do ekranu i napisałam jej z kim jestem. Nawet nie zdążyłam schować komórki, ponieważ znowu przyszła wiadomość. Pozdrów Zayna. Może masz ochotę wyjść do baru około 20? - pewnie, pomyślałam i odpisałam prędko. Powiedziałam Zaynowi, że muszę się powoli zbierać, na co chłopak pokiwał głową.
- Pozwolisz się odwieźć? - jego karmelowe oczy spotkały się z moimi i wywołały szczery uśmiech na moich ustach.
- Pozwolę.
Chłopak zachichotał, a następnie wstał z murku, na którym siedział. Chłopak poinformował chłopaków, że idziemy. Pożegnałam się z wszystkimi, oczywiście za wyjątkiem Harry'ego.
- Do zobaczenia Zoe - powiedział Harry.
Ostatni raz na niego spojrzałam, po czym odeszłam razem z Zaynem. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Podczas jazdy wymienialiśmy się zdaniami na temat ulubionej muzyki. Dowiedziałam się, że jednym z jego ulubionych gatunków był rock, cóż przyznam że było to po nim widać. Auto stanęło przed moim domem, odwróciłam głowę w stronę Zayna i powiedziałam:
- Dziękuje za podwiezienie.
- Drobiazg.
Chłopak uśmiechnął się, a następnie przybliżył do mojej twarzy. Złożył mi delikatny pocałunek w policzek. Automatycznie pojawiły się na nich lekkie rumieńce, pogładził jeden z nich dłonią. Wysiadłam z pojazdu podążając do drzwi po schodach. Zza nich dobiegały głośne śmiechy, po chwili namysłu nacisnęłam klamkę. Moim oczom ukazał się Colin, nasz sąsiad. Był w wieku mojej mamy, albo trochę starszy. Nigdy nie wzbudzał u mnie zaufania, wydawał się fałszywy. Jak widać moja matka uległa jego urokowi, co strasznie mi się nie spodobało. Jego ręką spoczywała na jej ramieniu, nawet nie zauważyli, że weszłam do środka.
- Wróciłam - odezwałam się oschle.
Oboje zwrócili na mnie uwagę, razem z Colinem uśmiechnęli się w moją stronę.
- Co słychać Cloe?
- Zoe - poprawiłam go, a na moim czole pojawiła się duża zmarszczka.
- Ah tak, właściwie już wychodziłem - powiedział, a po chwili ponownie obrócił się w stronę mojej mamy. - Cześć Emmo - pocałował jej dłoń i wyszedł.
- Jesteś głodna skarbie?
- Co on tu robił? - zapytałam zdenerwowana.
- Chciał pożyczyć nożyce ogrodnicze, to nic wielkiego. Więc jak z kolacją?
- Nie jestem głodna. Mamo nie podoba mi się ten typ.
Założyłam dłonie na piersi.
- Tobie nic się nigdy nie podoba, jeśli masz zamiar obrażać Colina możesz iść na górę - fuknęła zirytowana.
Nie zastanawiając się ani chwili dłużej udałam się do swojego pokoju. Moja mama zawsze była łatwowierna jeśli chodziło o facetów. Tak samo było z tatą, podejrzewałam go o zdradę wiele razy, ale ona mnie nie słuchała. Wierzyła w jego słówka, że ją kocha i nigdy by jej nie zdradził. Dopiero kiedy przyłapała go całującego się na kanapie z jakąś zdzirą uwierzyła. Ojciec wyznał, że nie kocha jej już od jakiegoś czasu, a następnego dnia spakował się i wyszedł. Dotknęło mnie to tak samo jak ją. Nawet nie próbował utrzymywać ze mną kontaktu. Spojrzałam na zegar wiszący na mojej kremowej ścianie. Dochodziło w pół do dziewiątej wieczorem. Migiem założyłam na siebie ubrania, a następnie poprawiłam rzęsy czarnym tuszem. Zarzuciłam na ramiona skórzaną kurtkę, ponieważ robiło się chłodno. Zbiegłam ze schodów i wsunęłam na stopy czarne tenisówki. Weszłam do kuchni gdzie moja rodzicielka wlewała jakąś ciemną masę do formy. Podeszłam do niej i zanurzyłam palec w gęstym płynie, po czym wsadziłam go do ust.
- Nie wsadzaj mi tych palców do ciasta.
- Przepraszam za tamto - odezwałam się.
Poprawiła swoje blond włosy i objęła mnie swoimi ramionami. Poczułam ulgę.
- Nic się nie stało Zoe - zapewniła mnie.
Ukazałam swoje zęby w wielkim uśmiechu.
- Wychodzę z Emily.
- O której wrócisz? - zapytała.
- Szybko - wypowiedziałam pierwsze lepsze słowo.
- Udanego wieczoru! - krzyknęła głośno, kiedy już wyszłam z kuchni.
Opuściłam dom i ruszyłam ulicą w kierunku baru. Księżyc oświetlał granatowe niebo, które wyglądało pięknie. Brakowało mi jednak Seatlle, ale nie ubolewałam nad tym. Byłam prawie na miejscu, lecz moja uwaga skupiła się na karetce stojącej obok baru. Moje oczy znacznie się powiększyły, a nogi zaczęły przyspieszać. Kiedy podeszłam znacznie bliżej ujrzałam nieprzytomną Emily, którą ratownicy nieśli na noszach.



jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz


piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział 7

 W końcu nastała sobota. Leżałam w swoim ukochanym łóżku czytając kontynuację powieści "Szeptem", która strasznie mnie wciągnęła. Przez te kilka dni miałam spokój od Harry'ego, nie widywałam go na parkingu przed szkołą. To dobrze - pomyślałam. Chwyciłam w dłoń telefon by sprawdzić godzinę, dochodziła pierwsza. Tak długo leżałam w łóżku? Dokończyłam rozdział, a następnie zeszłam na dół. Podążyłam za pięknych zapachem, który wydobywał się z kuchni. Na stole leżała karteczka, na której pisało: Zoe, w piekarniku jest lazania. Mama. Otworzyłam piekarnik i wyciągnęłam danie. Nałożyłam sobie podwójną porcję na duży talerz i spoczęłam na kuchennym krześle. Pomyślałam, że poszłabym do centrum handlowego. Przydałyby mi się jakieś nowe ciuchy, poza tym dawno tam nie byłam. Po skończonym posiłku włożyłam talerz do zmywarki, a następnie udałam się na górę. Otworzyłam szafę, po czym wyciągnęłam z niej czarne spodenki i koronkową bluzkę. Położyłam ubrania na łóżku i poszłam wziąć szybki prysznic. Zajęło mi to tylko parę minut. Założyłam na siebie przygotowane ubrania, które komponowały się bardzo dobrze. Rozczesałam blond włosy szczotką i upięłam je w koczka. Wrzuciłam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy typu portfel, klucze, chusteczki oraz telefon.

***

 Kupiłam bilet autobusowy u kierowcy, a następnie zajęłam wolne miejsce. Przede mną siedziała kobieta z dzieckiem, które cały czas płakało. Zastanawiałam się czy robi coś, żeby je uspokoić bo wydawało mi się, że nie. Wyciągnęłam z torebki słuchawki, które o dziwo tam były i włożyłam je do uszu. Zastanawiałam się jaką puścić piosenkę, ale zdecydowałam się na 3 Doors Down - Here Without You. Była ona moją ulubioną. Autobus zatrzymał się po piętnastu minutach, zwinnie wyskoczyłam na chodnik i powędrowałam w kierunku centrum handlowego. Planowałam tylko kupić nowe dżinsy, ale pewnie nie skończy się na tym. Weszłam do pierwszego sklepu, w którym głównie znajdowały się koszulki. Dostrzegłam na wieszaku fioletowy materiał, od razu mi się spodobał. Chwyciłam do ręki miękką bluzę i zabrałam ją do przymierzalni. Stanęłam przed lustrem, po czym wciągnęłam przez głowę moją zdobycz. Strasznie mi się spodobała, więc postanowiłam ją kupić.
 Następny sklep, gdzie się kierowałam był zaopatrzony w spodnie. Znalazłam dwie pary, jedne były jasne, a drugie ciemne. Były w promocji, więc nie wahałam się przed zakupem ich. Byłam zadowolona, że przyszłam do centrum. O dziwo było mniej ludzi niż zwykle. Ostatnim sklepem, do którego chciałam iść był z sukienkami. Oglądałam uważnie, ale żadna zbytnio nie przyciągała mojej uwagi. Po długim szukaniu znalazłam, w końcu odpowiednią sukienkę. Była biała i lekko obcisła. Przyłożyłam ją do ciała, po czym usłyszałam czyjś głos.
- Pasuje ci - spojrzałam przed siebie i ujrzałam szeroko uśmiechniętego chłopaka. Pamiętam go z imprezy, nazywał się chyba Louis. Miał na sobie niebieską koszulkę i czarne spodnie.
- Naprawdę powinnaś ją kupić - zapewnił mnie chłopak podchodząc bliżej. Miał uroczy uśmiech. Od razu zaczęłam się zastanawiać czy przyszedł tu z Harry'm.
- I tak chyba zrobię - posłałam mu delikatny uśmiech. - Jesteś tu sam? - zapytałam z wyraźnym zaciekawieniem.
- Tak, czekam na chłopaków - czyli też na Harry'ego. Nie chciałam go spotkać.
- W porządku - założyłam kosmyk włosa, który miałam przez chwilą na twarzy.
- Chcesz się przyłączyć? - zaproponował.
- Dzięki, ale się spieszę. Może innym razem - tak na prawdę się nie spieszyłam. Miałam spokój od Harry'ego już przez kilka dni, w weekend też zamierzałam. Louis wydawał się być na prawdę miły, ale nie chciałam ryzykować spotkaniem zielonookiego chłopaka.
- Tak, innym razem - uśmiechnął się i odszedł. Nagle poczułam głód, jadłam z jakieś 2 godziny temu. Postanowiłam wstąpić do kawiarni przed wyjściem z centrum. Zamówiłam ciasto czekoladowe i kawę karmelową, którą bardzo lubiłam. Szybko zjadłam i ruszyłam w stronę wyjścia, cóż było trochę za późno. Zauważyłam czterech chłopaków idących w moją stronę. Wśród nich znajdował się Zayn, Niall i dwóch brunetów, których kompletnie nie kojarzyłam. Chwila, a gdzie był Harry? Może Louis był umówiony tylko z ich czwórką.
- Cześć Zoe - odezwał się Zayn. Nie widziałam go od momentu kolacji, kiedy musiał jechać do szpitala i zostawić mnie z Harry'm.
- Hej - wymamrotałam.
- Co tu robisz? - zapytał Niall. Był jak zawsze uśmiechnięty. Nieśmiało spojrzałam na dwóch obcych chłopaków, nie byli zbyt atrakcyjni.
- Byłam na małych zakupach - potrząsnęłam reklamówkami. Chciałam ich jak najszybciej spławić, nie chciałam ryzykować spotkaniem z Harry'm.
- Małych? - zaśmiali się wszyscy, a ja razem z nimi. Nie były wielkie, ale małe też nie. Tak na prawdę w głębi duszy chciałam spotkać Harry'ego, ale nie chciałam się do tego przyznać przed samą sobą.
- Dołączysz do nas? - zapytał jeden z brunetów.
- Wybaczcie, ale nie mam czasu - znowu skłamałam.
- No weź Zoe, nie daj się prosić - powiedział Zayn.
- Prosimy - dołączył się blondyn robiąc smutną minę. Niech to szlag, nie chciałam być niemiła więc postanowiłam się zgodzić.
- No dobrze - poddałam się, a ja na twarzach chłopaków pojawiło się wyraźne zadowolenie. Poszliśmy do Louisa, który siedział na murku przy fontannie. Najwyraźniej ucieszył się, kiedy zobaczył mnie idącą z jego kumplami. Przyznam, że bardzo fajnie spędzaliśmy czas, cały czas śmialiśmy się z dowcipów Louisa. Dowiedziałam się, że dwaj bruneci nazywają się Blaise i Chris. Poznałam ich wszystkich bliżej.
 Zayn zaproponował mi lody co było bardzo miłe z jego strony, razem ruszyliśmy do budki niedaleko. Kiedy przyszliśmy z powrotem zauważyłam nowego chłopaka, który stał do mnie plecami. Miał ubraną białą koszulkę, przez którą idealnie było widać jego tatuaże. Od razu go poznałam, chwilę potem obrócił się w moją stronę. Harry.
- Kogo my tu mamy - zaśmiał się chłopak dokładnie mi się przyglądając.


jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz